George Saunders o swoim pobycie w szkole kreatywnego pisania. Warto do końca, warto kupić cały numer „Literatury na Świecie”, 5/6 2024 – dużo tam o minimalizmie (min. świetny John Barth)
„”Któregoś wieczoru Doug wyznacza nam zadanie: po przerwie każdy opowie, na poczekaniu, coś ze swojego życia. W grupie popłoch. Nie znamy dobrych prawdziwych historii, dlatego piszemy o nastolatkach, które uprawiają seks z krokodylami itepe. A teraz co: ludzie z grupy będą się krzywić, słuchać śmiesznych momentów z kamienną twarzą albo przysypiać? Super. Podczas przerwy pijemy więcej niż zwykle. A potem idzie nawet nieźle. Nikt nie chce zawalić, wszyscy staja na wysokości zadania – opowiadamy historie, które naprawdę wydają nam się zabawne, w miarę naturalnym, niewymuszonym tonem, używając środków (humoru, niedopowiedzenia, przesady, śmiesznych akcentów i tym podobnych) które przydają nam się na codzień, kiedy musimy wyjść z opresji albo kogoś poderwać. W głowie zapala mi się lampka: powinniśmy – musimy – opowiadać zajmująco. Wolno nam się liczyć z odbiorcami, ba, właśnie tego się od nas wymaga. Pisanie niezbyt się różni od zwykłego życia: człowiek wykorzystuje swoją osobowość, żeby jakoś sobie radzić. W literaturze chodzi o urok osobisty, który trzeba odnaleźć, wydobyć z siebie i doskonalić. Może nie tyle „zapala mi się lampka”, co instaluje mi się w głowie oświetlenie. Dopiero po latach zostanie włączone”
[George Saunders „Moja edukacja pisarska. Zarys chronologiczny”, przeł. M. Stroiński, LNŚ nr. 5/6/ 2024]